Fiat 126p zwany "Zieloną Bestią" zostanie zapakowany do kontenera i wysłany do San Antonio w Chile. Stamtąd w połowie stycznia Arkady Paweł Fiedler ma wyruszyć na południe kontynentu do Ziemi Ognistej.

Reklama

Jak powiedział PAP Arkady Paweł Fiedler - wnuk słynnego pisarza i podróżnika Arkadego Fiedlera - podróż do Ameryki Południowej to kolejna odsłona cyklu +PoDrodze+, który podróżnik realizuje od 2009 roku. Pierwsza podróż "maluchem" odbyła się wzdłuż granic Polski, następnie fiat 126p przemierzył Afrykę, a później Azję.

"Maluchem" przez Amerykę Południową

Fiedler zaznaczył, że pierwotnie podróż przez obie Ameryki planował zrealizować już w 2018 roku, ale wówczas te plany zostały zmienione na rzecz innej wyprawy - elektrycznym samochodem przez Afrykę. W kolejnych latach podróż maluchem przez Ameryki pokrzyżowała pandemia. Teraz podróżnik wraca do realizacji planów ekspedycji i w pierwszej fazie chce się skupić na Ameryce Południowej.

Reklama

W drodze na południe głównie będę jechał przez Chile, wracając bardziej skupię się na Argentynie, od czasu do czasu robiąc też takie krótkie wypady do Chile i dalej z powrotem do Argentyny. Zmierzam przejechać przez Boliwię, dotrzeć do La Paz, stamtąd pojechać do Peru, aż do Limy, gdzie nastąpi przerwa - i tam zakończy się pierwszy etap tej południowoamerykańskiej podróży - tłumaczył.

Dodał, że drugi etap podróży po Ameryce Południowej będzie kontynuowała po kilku miesiącach, jesienią 2023 roku. Tym razem będę podróżował przez Peru, Brazylię, Ekwador, i Kolumbię - i ta wyprawa ma się zakończyć mniej więcej w listopadzie 2023 roku w Kolumbii, w porcie Cartagena, skąd maluch zostanie wysłany z powrotem do Polski - mówił.

Oczywiście to jest plan, a wszystko będzie uzależnione od tego, gdzie mnie maluch zawiezie. To jest samochód specyficzny, niekiedy ma swoje różne humory, więc właściwie wszystko będzie podczas tej wyprawy uzależnione od niego - tam gdzie mnie dowiezie, tam podczas tej wyprawy dojadę - dodał.

Reklama

Fiedler zaznaczył, że pierwszy etap południowoamerykańskiej podróży będzie liczył ok. 12-13 tys. km - zaczynając w San Antonio w Chile, na południe i z powrotem na północ do Limy w Peru. Z kolei drugi etap - od Limy do Kolumbii - to następne 10 tys. km. W sumie podróżnik planuje pokonać maluchem ok. 22 tys. kilometrów.

Maluch oczywiście jest przygotowany. Właściwie to przygotowany jest już od 2020 roku i czeka na tę podróż i mam nadzieję, że kolejny raz pokaże się z dobrej strony i da radę przejechać tą trasą. Został wyremontowany; blacharsko, lakierniczo w Zespole Szkół Samochodowych w Radomiu. Pracowało nad nim kilkunastu, nawet kilkudziesięciu uczniów tej szkoły - i solidnie go blacharsko odnowiono. Później jego silnik właściwie został zbudowany od nowa, wyremontowany w Inowrocławiu przez Krystiana Cegielskiego, takiego +speca+ od małych fiatów. Moją ambicją jest, żeby się nie popsuł, żeby przejechał, żeby pokazał, że da radę - powiedział.

Fiedler wskazał, że przygotowania do takiej wyprawy mają oczywiście dwie płaszczyzny - z jednej strony przygotowanie pojazdu, zaś z drugiej przygotowań do samej podróży, czyli wybrania i analizy trasy.

Po moich wcześniejszych doświadczeniach z Azji czy Afryki, gdzie również jechałem maluchem, już mniej więcej wiem, z czym się tę podróż +gryzie+, jak do niej podejść - choć oczywiście to zupełnie inne kontynenty. Mimo to, od tej strony doświadczenie moje już mi podpowiada czego się mogę spodziewać po takiej trasie i jednak wymagających drogach i długiej podróży - podkreślił.

Zaznaczył, że „na pewno będzie też wiele nieprzewidzianych sytuacji; czasem może trzeba będzie się wycofać, pojechać inną drogą, czasem może malucha trzeba będzie podreperować - tu też sama droga będzie pisać scenariusz tej podróży".

Fiedler pytany o największe wyzwania w czekającej go wyprawie podkreślił, że już teraz zdaje sobie sprawę, że rzeczywiście kilka miejsc, które planuje odwiedzić, mogą przysporzyć problemów.

Będziemy jechać wzdłuż Andów, czyli wysokich gór. Andy będą nam towarzyszyć przez kilka tysięcy kilometrów, więc to dla samochodu, który jednak nie dysponuje jakąś gigantyczną mocą, jest wyzwaniem; podjazdy, przełęcze. Również jakość niektórych dróg - oczywiście mogę wybrać lepsze drogi, jeśli bym chciał - ale też liczę na przygodę, więc będę się też zapuszczał tym samochodem w takie trasy i drogi bardziej wymagające, które będą oczywiście stanowić dla niego większe wyzwanie. Jeśli dojedziemy do takiego momentu, w którym zdam sobie sprawę, że nie warto dalej się gdzieś +pchać+, bo droga może być zbyt ciężka, to jestem przygotowany na to, by się wycofać i znaleźć inną, łagodniejszą, łatwiejszą trasę - wskazał.

Mamy przed sobą ogromne przestrzenie do pokonania. Zasięg malucha nie jest zbyt wielki, nie ma on wielkiego baku na paliwo, więc na to też muszę być przygotowany wioząc ze sobą dodatkową benzynę, żeby gdzieś od stacji do stacji benzynowej udało mi się dotrzeć, w szczególności już na samym południu kontynentu. Z kolei jak będę jechał dalej na południe, znowu będą spore przełęcze, nawet ma być taka przełęcz, którą chciałbym przejechać i to będzie też swoisty rekord tego mojego małego fiata, bo chciałbym wjechać na ponad 4,8 tys. metrów nad poziomem morza, zobaczyć, czy da radę, czy wjedzie na tę przełęcz, czy też nie - dodał.

Podróżnik podkreślił, że w trakcie wyprawy chce się też skupiać na miejscach, które zamierza odwiedzić. Jak mówił, to m.in. „miejsca związane z kulturą Inków, Boliwia to też bardzo ciekawy kraj, również Patagonia od strony przyrodniczej i miejsc można powiedzieć jeszcze dziewiczych, mało naruszonych przez działalność człowieka".

Powiedział także, że liczy, że maluch "zwojuje" nie tylko amerykańskie drogi, ale także zaskarbi sobie sympatię mieszkańców.

Z doświadczenia zarówno afrykańskiego, ale i tego z Azji, myślę że maluch będzie kolejny raz sensacją na drodze. Raczej jest autem niespotykanym na tamtejszych trasach. Dla wielu osób zapewne będzie to pierwsze doświadczenie widząc taki samochód, więc myślę, że będzie przyciągał uwagę. I też mam nadzieję, że podobnie, jak to było w Azji i Afryce, poprzez to ogromne zainteresowanie tym samochodem, ludzie spotkani po drodze również będą ciekawi kierowcy tego samochodu i będą chcieli ze mną rozmawiać nie jak z typowym turystą, który przyjechał, chce zrobić trochę zdjęć - ale że będą ciekawi kim jest kierowca tego niezwykłego samochodu, skąd przybył, gdzie jedzie, co chce jeszcze zobaczyć. Mam nadzieję, że maluch pod tym kątem również się spisze - podkreślił Fiedler.

Postępy wyprawy można będzie śledzić i obserwować m.in. na profilach podróżnika w mediach społecznościowych.

autor: Anna Jowsa