Jeżdżąc na wakacje, zupełnie nie doceniamy tego, w jak przyjaznym świecie dane jest nam żyć. Przez całe stulecia turystyka oraz bohaterstwo miały bowiem ze sobą wiele wspólnego. Ale choć podróżni ginęli wówczas niczym muchy, ludzie i tak uwielbiali wojaże.
Wojna, zaraza, choroba, podróż
„U schyłku XVI i na początku następnego stulecia złotnicy londyńscy, spełniający także rolę bankierów, przyjmowali zakłady od podróżnych, którzy udawali się do Ziemi Świętej i Syrii, oferując 5 za 1 w razie szczęśliwego powrotu; jadący do Włoch ryzykował mniej: dostawał 3 za 1” – opisuje w opracowaniu „Turystyka europejska: wieki XVI–XIX” prof. Antoni Mączak. Złotnicy zarabiali na zgonach turystów, jednak ci, którym udawało się wrócić do domu, mogli się nieźle obłowić. Zwłaszcza jeśli chcieli zwiedzić Europę Wschodnią – w tym wypadku, jak odnotowuje Mączak, stawiając w Londynie jednego srebrnego szylinga na przeżycie podróży, można było zarobić ich nawet dwadzieścia.