O sprawie informuje internetowe wydanie brytyjskiego dziennika "The Guardian". Pasażerowie po zejściu na ląd nie wrócili na czas na pokład, ponieważ przedłużyły się ich lokalne wycieczki. Jednej z niefortunnych pasażerek - 80 letniej kobiecie - udzielana była pomoc medyczna na wyspie.
Pomimo wysiłków lokalnej straży przybrzeżnej, która przetransportowała łodzią grupę spóźnionych pasażerów w sąsiedztwo wciąż stojącego na redzie statku, kapitan nie pozwolił pasażerom wejść na pokład - czytamy.
To było najgorsze doświadczenie w naszym życiu, być porzuconym w obcym kraju bez znajomości języka, bez pieniędzy i akceptowalnych kart kredytowych - tak relacjonowała wydarzenie jedna z pasażerek.
Sytuacja "bardzo niefortunna"
Z oświadczenia operatora promu, firmy Norwegian Cruise Lines, wynika, że przedsiębiorstwo było świadome braku ośmiorga pasażerów. Rzecznik firmy nazwał sytuację "bardzo niefortunną", dodał jednak, że obowiązkiem pasażera jest terminowy powrót na pokład statku nie później niż godzinę przed planowanym czasem wypłynięcia.
Rzecznik operatora promu zaznaczył, że zasady powrotu "z perspektywy pasażera mogą wydawać się surowe, ale to niezbędne z perspektywy kapitana statku i pozostałych setek albo tysięcy pasażerów".
Rzecznik poinformował, że paszporty spóźnionych pasażerów przekazano pozostającym w porcie pracownikom, by umożliwić pasażerom ich odbiór.
Wszyscy pozostawieni pasażerowie zdołali wydostać się na własną rękę z wyspy - donoszą media.