Warszawa
Reklama

"Jeszcze się dobrze nie ściemni, a turyści już wyjmują komóreczki i dawaj dzwonić do TOPR-u z prośbą o ratunek"

11 listopada 2018, 13:53
Teraz jeszcze się dobrze nie ściemni, a turyści już wyjmują komóreczki i dawaj dzwonić do TOPR-u z prośbą o ratunek, przy czym ratunek ma polegać na oświetleniu im drogi. „I to są sytuacje, w których my dostajemy szału – przyznają ratownicy – bo to jest dokładnie tak, jakby ktoś, komu uciekł w nocy autobus, zadzwonił na pogotowie ratunkowe z żądaniem odstawienia go do domu z racji tego, że jest ciemno, zimno i żona się niepokoi”. Dlatego hasło „nie mam światła” wyzwala w toprowcach najgorsze instynkty i fakt, że nie rzucają w takich sytuacjach słuchawką, świadczy wyłącznie o ich poczuciu odpowiedzialności za tego typu rozkoszniaków. Biorą pod uwagę, że „ofiary losu” znajdują się w trudnym terenie, co może oznaczać potencjalne kłopoty. Brak światła nie jest wskazaniem do podjęcia interwencji, chyba że brak światła doprowadzi do wypadku, trudno jednak na to czekać, dlatego ratownicy, klnąc na czym świat stoi, interweniują, uznając te działania za profilaktykę. Ale nawet ona ma swoje granice, więc gdy bezczelność turystów sięga zenitu, mówią „pas”.
Teraz jeszcze się dobrze nie ściemni, a turyści już wyjmują komóreczki i dawaj dzwonić do TOPR-u z prośbą o ratunek, przy czym ratunek ma polegać na oświetleniu im drogi. „I to są sytuacje, w których my dostajemy szału – przyznają ratownicy – bo to jest dokładnie tak, jakby ktoś, komu uciekł w nocy autobus, zadzwonił na pogotowie ratunkowe z żądaniem odstawienia go do domu z racji tego, że jest ciemno, zimno i żona się niepokoi”. Dlatego hasło „nie mam światła” wyzwala w toprowcach najgorsze instynkty i fakt, że nie rzucają w takich sytuacjach słuchawką, świadczy wyłącznie o ich poczuciu odpowiedzialności za tego typu rozkoszniaków. Biorą pod uwagę, że „ofiary losu” znajdują się w trudnym terenie, co może oznaczać potencjalne kłopoty. Brak światła nie jest wskazaniem do podjęcia interwencji, chyba że brak światła doprowadzi do wypadku, trudno jednak na to czekać, dlatego ratownicy, klnąc na czym świat stoi, interweniują, uznając te działania za profilaktykę. Ale nawet ona ma swoje granice, więc gdy bezczelność turystów sięga zenitu, mówią „pas”. / Media
"Wersja roszczeniowego żółtodzioba nie jest jedynym typem niefrasobliwego turysty. Istnieje także typ profesjonalny, czyli dobrze górsko wyekwipowany, w każdym razie na tyle dobrze, że według ratowników mógłby spokojnie przeczekać w górach noc. Tyle że nie ma takiego zamiaru!". Przykłady nieodpowiedzialnych zachowań turystów w polskich górach znajdziecie w galerii poniżej stworzonej na podstawie fragmentów książki Beaty Sabały-Zielińskiej "TOPR. Żeby inni mogli przeżyć".

Powiązane

Reklama
Reklama
Zapisz się na newsletter
Najważniejsze wydarzenia polityczne i społeczne, istotne wiadomości kulturalne, najlepsza rozrywka, pomocne porady i najświeższa prognoza pogody. To wszystko i wiele więcej znajdziesz w newsletterze Dziennik.pl. Trzymamy rękę na pulsie Polski i świata. Zapisz się do naszego newslettera i bądź na bieżąco!
Zaznacz wymagane zgody
loading
Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na otrzymywanie treści reklam również podmiotów trzecich
Administratorem danych osobowych jest INFOR PL S.A. Dane są przetwarzane w celu wysyłki newslettera. Po więcej informacji kliknij tutaj.
success

Potwierdź zapis

Sprawdź maila, żeby potwierdzić swój zapis na newsletter. Jeśli nie widzisz wiadomości, sprawdź folder SPAM w swojej skrzynce.

failure

Coś poszło nie tak

Oceń jakość naszego artykułu

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna

Powiedz nam, jak możemy poprawić artykuł.
Zaznacz określenie, które dotyczy przeczytanej treści:
Reklama
Zobacz
Reklama