Latem zeszłego roku Aleksandra Zgolak z Białogardu zgubiła swoją ośmioletnią wówczas córkę Wiktorię i jej koleżankę. Poszukiwania dziewczynek trwały zaledwie kilkanaście minut, ale kobieta do dziś pamięta swój paniczny strach, że coś złego im się stało.

Reklama

Na szczęście dziewczynki szybko się odnalazły, głównie dzięki temu, że Wiktoria od małego była uczona, jak powinna się zachować w takiej sytuacji. Matka tłumaczyła jej, że gdy straci opiekunów z oczu, ma do kogoś podejść i poprosić, by pozwolił jej zadzwonić do mamy. Gdy dziewczynka była całkiem mała, pisała jej na przedramieniu długopisem swój numer telefonu. Oto historia pani Aleksandry:

Pojechałyśmy na wycieczkę do Kołobrzegu. Dziewczynki szły plażą, ja deptakiem, wszędzie tysiące ludzi, a to, że meldowały mi się co chwilę, uśpiło jakoś moją czujność. Plaża, wycieczka statkiem, plaża, latarnia morska, plaża, obiadek, plaża, lody, plaża, deptak, plaża. Wszystko pod kontrolą, ale nagle strach: nie widać żadnej z nich. Gdzie one są?

Początkowo próbowałam sama siebie uspokajać, że na pewno zaraz się zjawią. Ale coraz natrętniej wracało pytanie, gdzie one mogą być? Rozglądam się, szukam wzrokiem czerwonych i zielonych gatek, a po chwili przypominam sobie, że przecież założyły beżowe polarki! Jak mam znaleźć dwie małe dziewczynki w kolorowych gatkach i beżowych polarach na plaży pełnej dzieci?

Panika narasta. Biegam nerwowo po deptaku, pytam panią z balonami, pana z lodami, panią ze skarpetkami, panią od dredów, pana z akordeonem, rozglądam się po plaży, powrót na deptak... O Boże, gdzie one są?! Trzęsą mi się ręce, wyciągam swoją komórkę i drugą, którą Wiktoria dała mi na przechowanie. Czemu akurat dziś nie wzięła jej ze sobą? O Boże, gdzie one są? Czemu nie ma tu jeszcze ratownika ani policji, ani biura rzeczy i dzieci zaginionych? Port w remoncie, jak one sobie poradzą? Samochód zostawiłam chyba z kilometr od plaży, że też nie ma bliżej parkingu!

Na pewno po prostu się zgubiły! Niemożliwe, żeby to było to, o czym nawet nie chcę pomyśleć, by nie wywoływać wilka z lasu. Niechże się tylko znajdą, niech Wiktoria przypomni sobie, czego ją uczyłam od zawsze: wejść do najbliższego sklepu albo zaczepić jakiegokolwiek faceta w mundurze i zadzwonić do mamy!

I w końcu jest, dzwoni komórka. Na początku obcy głos, ale po chwili odzywa się Wiktoria. Czuję niewysłowioną ulgę. "Gdzie jesteś? Koło samochodu? Widzisz go? W sanatorium MSWiA? Siedź i się nie ruszaj, za 10 minut tam będę" - wydaję córce komendy i pędzę jak szalona.

Reklama

Siedziały we dwie w hotelowej recepcji, straszliwie zestrachane, w majteczkach od kąpielówek i beżowych polarkach. Stojący obok nich ochroniarz w mundurze powiedział: "Ależ zmyślna ta pani czarnulka, tylko dzięki niej obie sobie poradziły. Wszystko wiedziała, zarządziła: <Proszę zaraz zadzwonić do mamusi albo niech pan mi da komórkę, to sama zadzwonię>.

Tak. Moja córka okazała się dzielna i rozsądna. Jej koleżanka wpadła w panikę, popłakała się, ale Wiktoria zachowała spokój i zarządziła, by iść prosto do samochodu. Tam nie było mamusi, która w tym czasie odpytywała przecież wszystkich sprzedawców przy głównej ulicy kurortu. Zaczepiła więc idącą ulicą parę i poprosiła, by zadzwonili do mnie. Ci zaprowadzili je prościutko do sanatorium MSWiA i zostawili pod opieką ochroniarza.

Nie zabiłam i nie rozerwałam dziewczyn na strzępy, choć - przyznaję - miałam na to przez chwilę wielką ochotę. Ale już kiedy biegłam do nich w upale cała spocona, wiedziałam, że im nic nie zrobię - bo za co? To ja powinnam była lepiej je przypilnować. A one i tak z pewnością potwornie się bały. Więc zamiast krzyczeć, wyściskałam je, wycałowałam i pochwaliłam. A one już po godzinie zapomniały, że cokolwiek się stało.

Zawsze lepiej być nadopiekuńczym

KATARZYNA ŚWIERCZYŃSKA: Czy wakacje to dobry czas, by pozwalać dziecku na samodzielność? Czy może wyjść samo na spacer albo kupić sobie lody?

MAŁGORZATA OHME*: To kwestia indywidualna, ale z pewnością dziecko do siódmego roku życia zawsze powinno być pod opieką dorosłych - na spacerze, na podwórku, a nawet w domu.

A na plaży? Czy może oddalić się od rodziców i bawić z rówieśnikami?

Jeśli już wcześniej samo bawiło się na podwórku, samo chodzi do szkoły, to i na wakacjach możemy mu pozwolić na samodzielność. Ale na pewno nie od razu, bo nawet dorosły człowiek ma problem z orientacją w nowym terenie, a co dopiero mały człowiek. Musimy pokazać dziecku posterunek policji, stanowisko ratowników. Natomiast nigdy nie powinniśmy zostawiać go samego, jeśli byłby to dla niego pierwszy raz.

Jak przygotować dziecko do większej samodzielności?

Pierwsza zasada: żadnych eksperymentów. Wszystko powoli, na zasadach dostosowanych do temperamentu malucha. Zanim damy mu większą swobodę, musimy przećwiczyć z nim samodzielność.

Można to wyćwiczyć?

Jak najbardziej. Zaczynamy od tego, że pozwalamy mu zapłacić w sklepie. Obserwujemy, czy poczeka na resztę, czy nie zapomni o zakupach. Jeśli pierwszy raz idzie samo po gazetę, wyślijmy je do najbliższego kiosku, idźmy za nim i obserwujmy. Dowiemy się, czy wykonuje zadanie i wraca do domu, czy może zmienia trasę. Bo dziecko z natury jest spontaniczne. Znam smutną historię, gdy zginął maluch bawiący się na plaży pod okiem dorosłych. Wiatr porwał piłkę do morza, on nie myślał o przestrogach dorosłych, tylko chciał ratować piłkę. Niestety, nie wrócił. Na wakacjach rodzice często chcą zostawić dziecko i gdzieś razem wyjść. Powinni pamiętać, że to zawsze wiąże się z ryzykiem.

Jak nie popaść w paranoję? Gdzie leży granica między zdrowym rozsądkiem a nadopiekuńczością?

Zawsze lepiej być nadopiekuńczym.

*Małgorzata Ohme jest psychologiem ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

Co zrobić, gdy znajdziesz zgubione dziecko

1. Zagubione dziecko bardzo łatwo rozpoznać - zwykle płacze i jest zdezorientowane. Stoi w miejscu, rozgląda się i wyraźnie widać, że nie wie, co robić. Dlatego zawsze, gdy widzisz samotne dziecko, powinieneś do niego podejść i zaoferować pomoc. Nigdy nie zakładaj automatycznie, że jego opiekunowie są gdzieś w pobliżu. Pierwsze pytanie, jakie zadasz maluchowi, powinno brzmieć: gdzie jest twoja mama, gdzie jest twój tata?

2. Dziecko, które odłączyło się od swoich rodziców, jest najczęściej bardzo przestraszone, czasem wręcz spanikowane. Dlatego przede wszystkim uspokój je i postaraj się w nim wzbudzić zaufanie do siebie. Rozmawiaj z nim łagodnym, spokojnym tonem i wytłumacz, że zaraz zobaczy się z rodzicami. A przede wszystkim przekonaj, że jest już całkiem bezpieczne.

3. Zapytaj znalezionego malucha o imię i nazwisko, adres i przede wszystkim o telefon do rodziców. Jeśli ten numer zna, natychmiast zadzwoń do jego opiekuna i poinformuj o znalezieniu zguby. Jeśli nie potrafi niczego o sobie powiedzieć, sprawdź, czy nie ma na ręce plastikowej bransoletki z numerem telefonu opiekunów albo plakietki z adresem przyszytej do ubrania. Może się też okazać, że ma naklejkę z tymi danymi wklejoną do bucika.

4. Jeśli dziecko nie jest w stanie niczego o sobie powiedzieć albo jest zbyt małe i nie umie mówić, nie staraj się szukać jego rodziców na własną rękę. Najlepiej zadzwoń na numer alarmowy 112. Jeżeli w pobliżu są ratownicy, policjanci lub inni stróże porządku, poproś ich o pomoc. Być może rodzice malucha już zgłosili jego zaginięcie.

5. Staraj się nie oddalać zbytnio od miejsca, w którym znalazłeś dziecko. Być może gdzieś w pobliżu są jego opiekunowie. W ten sposób unikniesz też ewentualnego oskarżenia, że próbowałeś uprowadzić małego człowieka. I nigdy nie zawahaj się, czy udzielić płaczącemu dziecku pomocy, bo ono może jej bardzo potrzebować.