Timesharing to rodzaj odpłatnego korzystania np. z apartamentu, mieszkania, obiektu turystycznego czy hotelu w oznaczonym czasie co roku. Stronami umowy są nabywca (korzystający, który jest konsumentem) i zbywca (przedsiębiorca, który nie musi być nawet właścicielem oferowanej nieruchomości). Przykładowo wczasowicz zawiera umowę timesharingu, na mocy której w latach 2010 - 2015 będzie odpłatnie korzystać z domu na Krecie od 15 do 30 września każdego roku.

Reklama
Nowe przepisy wymagają, aby konsument został poinformowany przez przedsiębiorców zaangażowanych w organizację timesharingu o wszystkich istotnych elementach umów jeszcze przed ich zawarciem. Ma to się odbyć w sposób jasny i zrozumiały, nieodpłatnie, pisemnie lub na trwałym nośniku. Sama umowa musi zostać zawarta w formie pisemnej, i to w dwóch językach. Okres, w którym konsument może bez dodatkowych kosztów odstąpić od umowy bez podawania przyczyn, wydłużono z 10 dni do dwóch tygodni.
Wyjeżdżający musi też wiedzieć, jakie przepisy i jakie sądy będą rozstrzygały ewentualne spory - polskie czy też w kraju, do którego wyjeżdża. Turysta z Polski nie będzie mógł się domagać, aby było to prawo i sądy naszego kraju. Jeśli tego nie zaakceptuje, będzie mógł zrezygnować z podpisywania umowy.
Nowa definicja nie jest związana z nieruchomością. Będzie więc obejmować również zakwaterowanie na barkach, w przyczepach kempingowych lub na statkach wycieczkowych. Jednak umowy, które nie zapewniają zakwaterowania (np. wynajem miejsc dla przyczep kempingowych), nie będą umowami typu timeshare.
Dyrektywa wprowadza też pojęcie umowy o długoterminowy produkt wakacyjny. Oznacza ona umowę zawartą na ponad rok, na podstawie której konsument za opłatą nabędzie prawo do otrzymywania zniżek lub innych korzyści związanych z zakwaterowaniem wraz z usługami związanymi z podróżą.
Reklama