Najtrudniejszy ma być przyszły rok. Jak pokazują doświadczenia z innych krajów gospodarzy Euro, rok po imprezie liczba turystów spada. Po mistrzostwach w Austrii w 2009 r. kraj ten odwiedziło o 2 proc. mniej gości z zagranicy. Odbicie nastąpiło dopiero w kolejnych latach.
Podobnie będzie w Polsce. Szacuje się, że w przyszłym roku przyjedzie do nas o 5 proc. mniej turystów, ale od 2014 r. przybywać ma ich w tempie 300-400 tys. rocznie. To dużo, ale nie na tyle, aby zaspokoić oczekiwania branży hotelarskiej, która w ciągu pięciu lat przygotowań do Euro wybudowała 500 nowych hoteli.
Z rynku znikać będą obiekty starsze i niedostosowane do rosnącej konkurencji. Będą co prawda powstawać nowe hotele, ale już nie w takim tempie jak w latach 2007-2012. Góra 50 nowych obiektów rocznie – zauważa Andrzej Szafrański, ekspert rynku hotelowego. Nowe obiekty nie zagospodarują rynku powstałego po tych zlikwidowanych, czyli de facto liczba hoteli się skurczy.
Nowe hotele mają zoptymalizowaną wielkość i zatrudnienie. Jeden pracownik przypada w nich na 10 pokoi. W obiektach starszego typu na 10 pokoi bywa 4 pracowników – dodaje Szafrański.
Reklama
Poza tym rynek zostanie zdominowany przez hotele działające w sieciach międzynarodowych, w których działają programy lojalnościowe dające klientom wiele przywilejów. Mniejszym obiektom pozostanie walka o turystę krajowego, co wiązać się będzie ze stosowaniem agresywnej polityki cenowej. W takich warunkach przetrwają nieliczni. Szczególnie że – jak wynika z wyliczeń GUS – już w 2011 roku bazę noclegową w Polsce tworzyło 7 tys. hoteli, moteli i pensjonatów. Średni stopień ich wykorzystania kształtował się na poziomie 34 proc. Tymczasem rentowne są te, w których średnie obłożenie w roku zbliża się do 50 proc.