Na konsekwencje brawury nie trzeba długo czekać – do złamania nogi, ręki, czy wybicia barku dochodzi już pierwszego dnia szusowania na stoku.
Jak wyliczył dla nas Mondial Assistance, lider na rynku ubezpieczeń podróżnych wówczas ma miejsce 7,84 proc. wypadków. Sporo, jednak to nie pierwszy dzień jest liderem pod tym względem. Najczęściej do narciarskich wypadków dochodzi drugiego dnia, kiedy to pierwszy przeszedł gładko, narciarz ma wrażenie, że już się rozgrzał po rocznej przerwie i może wszystko zrobić na stoku, nawet skoczyć z półobrotem ze śnieżnej rampy utworzonej w ramach tzw. narciarskiego toru przeszkód.
Efekt - 12,24 proc. wypadków z powodu źle przełożonych sił na zamiary. Niewiele lepiej jest zresztą trzeciego i czwartego dnia. W każdym z nich dochodzi do ponad 11,5 proc. ze wszystkich narciarskich negatywnych zdarzeń. Jaki wniosek wpłynie z badania przeprowadzonego przez Mondial Assistance na temat wypadków na stoku. Osoby, które zdecydowały się na tygodniowe białe szaleństwo, powinny zachowywać ostrożność niemal przez cały czas swojego urlopu. Dopiero bowiem siódmego dnia ryzyko wypadku wyraźnie spada. W tym dniu dochodzi do zaledwie 2,84 proc. zdarzeń, od dziesiątego dnia odsetek ten maleje do mniej niż 1 proc. Jak tłumaczą fachowcy, po długiej przerwie potrzeba czasu do nabrania narciarskiej formy. Szczególnie, że wiele osób mimo, iż wie, że wybiera się na narty nie zadaje sobie trudu by odpowiednio się do takiego wysiłku przygotować. A wystarczy na kilkanaście,czy nawet kilka dni wcześniej porobić przysiady w domu, czy zamiast wjeżdżać windą do mieszkania wchodzić po schodach.
Ciekawe jest jeszcze to, że do wypadków narciarskich najczęściej dochodzi we Włoszech – 36 proc. , gdzie stoki są równe jak stół, a z nieba z reguły leje się słońce, a nie pada śnieg.
To również dowodzi temu, że zawodzi zdolność zdrowego osądu sytuacji – dobre warunki sprzyjają brawurze. Na drugim miejscu w narciarskich wypadkach plasuje się Austria – 21 proc. wszystkich zdarzeń, do których dochodzi w sezonie, czyli do grudnia do marca ma miejsce w tym kraju. Na trzecim jest Francja z 8 proc.
Eksperci zauważają przy okazji, że Polska jest jedynym z nielicznych krajów, w którym pomoc ratowników górskich an stoku jest bezpłatna.
- Należy pamiętać, że we Włoszech, Czechach, Słowacji i Austrii za koszt akcji ratunkowej płaci poszkodowany. Jeśli interwencja wymaga wykorzystania helikoptera ratunkowego może wynieść ona nawet kilka tysięcy euro – mówi Piotr Ruszowski, dyrektor sprzedaży i marketingu w Mondial Assistance.
I przytacza przykład Włoch, gdzie air ambulans kosztuje około 40 tys. zł, w Austrii jest to wydatek rzędu ok. 25 tys. zł, a we Francji ok. 22 tys. zł.
Wybierając ubezpieczenie należy w związku z tym sprawić jego zakres i sumę kosztów leczenia, jakie przewiduje za granicą.