- W podróży można porozmawiać z ludźmi, poczytać książkę. To mój sposób na relaks, który wziął się trochę z przypadku. Dwa miesiące temu postanowiłem zrobić sobie "objazdówkę" na kolejowym bilecie weekendowym. Pojechałem do Krakowa, gdzie spędziłem trzy godziny. Później pojechałem do Warszawy, Gdyni i Gniezna. Kolega powiedział mi, że czytał w prasie o człowieku, który w ten sposób przejechał ponad 4 tys. km. Pomyślałem, że i ja spróbuję – powiedział w rozmowie z PAP Tomasz Skowroński.

Reklama

Bielszczanin planował trasę około 2 tygodnie; po dwie, trzy godziny każdego dnia. - To dość żmudne zajęcie, ale w końcu się udało. Do wszystkich pociągów wsiadłem planowo. Żaden się znacząco nie spóźnił, żaden mi nie uciekł – powiedział.

Zgodnie z regulaminem PKP, bilet weekendowy upoważnia do korzystania z przewozów TLK i Intercity. Obowiązuje od godz. 19 dnia roboczego poprzedzającego dzień wolny od pracy do godz. 6 pierwszego dnia roboczego następującego po dniach wolnych. Najczęściej jest to od godz. 19 w piątek do godz. 6 w poniedziałek.

Bielszczanin wyruszył na trasę z Dębicy, do której wcześniej pojechał, by zacząć próbę bicia rekordu. To najodpowiedniejsze miejsce, ponieważ pociąg odjeżdża stamtąd o godz. 19.01 - Z Bielska-Białej pierwszy taki pociąg wyjeżdża dopiero o 19.50, do Świnoujścia. Szkoda mi było tych 49 minut. Zdecydowałem się wystartować z oddalonej o około 200 km Dębicy. Pociąg jechał do Gdyni – powiedział.

Na jego drodze znalazły się m.in. Warszawa, Białystok, Ełk, Gdańsk, Wrocław, Olsztyn, Rzeszów, Kraków i Oława.

Reklama

Bielszczanin przesiadał się kilkukrotnie. "Na styk" dotarł do Krakowa. - Miałem 12 minut do odjazdu kolejnego pociągu, a skład, którym jechałem, zatrzymał się przed stacją. Poszedłem do konduktorów, którzy skomunikowali się z pociągiem, w którym chciałem kontynuować jazdę. Okazało się, że zdążę, bo kolejarze przyłączają do niego inną lokomotywę. W Szczecinie z kolei miałem tylko 6 minut na przesiadkę. Opóźnienie wyniosło 3 minuty. Zdążyłem wsiąść i pociąg ruszył. Serce mi wtedy waliło jak dzwon. Najdłuższą przerwę miałem we Wrocławiu – 30 minut – powiedział.

Ostatnim punktem była Oława, w której Tomasz Skowroński zameldował się w poniedziałek o godz. 5.55. - Liczę podróż do tego momentu, choć z pociągu już nie wysiadałem, bo kierował się do Bielska-Białej – dodał. W sumie w pociągach spędził ponad 57 godzin.

Skowroński był solidnie przygotowany do podróży. - Miałem dużą ilość bułek, kiełbasek, kabanosów. Raz skorzystałem z posiłku w Warsie. Głodu nawet specjalnie nie czułem. Denerwowałem się, czy wszystko się uda i nie miałem apetytu – dodał.

Bielszczanin w rozmowie z PAP zadeklarował, że w przyszłości postara się jeszcze "wyśrubować" rekord, ale obecnie przede wszystkim chce wypocząć.

Dotychczasowy rekord podróżowania koleją na bilecie weekendowym po Polsce należał do Rafała Wąsowicza z Koronowa. Pod koniec ub.r. pokonał pociągami trasę 4250 km.