Luke Bradley z Irlandii w efekcie musiał zapłacić 115 euro za wprowadzenie zmiany imienia na jego bilecie. Zamiast Luke autokorekta wpisała mu "lukewarm", czyli angielski przymiotnik, który oznacza "letni, chłodny, sceptyczny".
Luke Bradley przekonuje, że nie zatwierdził tej opcji. Kiedy po kilku dniach zauważył pomyłkę, skontaktował się z przewoźnikiem. W odpowiedzi usłyszał jednak, że... "lukewarm" to imię. Koniec końców opłata za zmianę imienia jest wyższa niż cena nowego biletu, czyli 50 euro.
- Obowiązkiem klienta jest dopilnowanie, aby imię i nazwisko w rezerwacji było zgodne z imieniem i nazwiskiem w paszporcie. My z kolei oferujemy 48-godzinny okres na to, by skorygować drobne błędy rezerwacji. A wspomniany klient poprosił o zmianę nazwy dziewięć dni po dokonaniu rezerwacji – wyjaśnia przedstawiciel Ryanair, po tym jak o sprawie zrobiło się głośno.